Życie w UK. Szok cenowy w Polsce.

Labor Day Sale promotion
Labor Day Sale



Minął jakiś czas od mojego ostatniego artykułu ale nie mogłam się zebrać aby napisać coś ,,dobrego”. Nie dlatego ,że nie byłoby o czym bo tu w świecie finansów i polityki dzieje się wiele lecz dlatego , że chyba dostałam jakieś szoku. Ale zacznę od początku. Około połowy lipca wybrałam się do UK. Nie po to aby szukać pracy tylko celem dopełnienia formalności związanych z nauką mojej córki. Rok wcześniej byłam już w UK i wiedziałam już czego mogę się spodziewać. Do wyjazdu podeszłam w sposób zwyczajny czyli jadę załatwiam sprawy i wracam. Jednak mój pobyt trochę się wydłużył , bo nie dostałam biletu powrotnego. Myślę ,że dobrze mi to zrobiło bo przyjrzałam się wszystkiemu z bliska. Jednak to co przeżyłam wpędziło mnie w totalne rozgoryczenie , szok i depresję.
Dlaczego ?
Tutaj można by wziąć pod lupę wszystko począwszy od zachowania ludzi, dostęp do urzędów, ceny, zakupy itd…
Zacznijmy od urzędów.
Nie stoisz w kolejce bo ich nie ma. Aby porozmawiać z urzędnikiem musisz wcześniej zadzwonić i umówić się na spotkanie. Tuz przy samym wejściu stoi ochrona lub wyznaczony osoba z urzędu aby odpowiednio Cię pokierować. Na początku to zaskoczenie ale później jednak widzę tego same plusy: urzędnik skupia się na Tobie i Twojej sprawie. Jest uprzejmy i pomocny. Nikt nad Tobą nie stoi ,nikt nie przeszkadza. Wychodzisz zadowolony.
Kolejna sprawa to ludzie. Nie ważne jaka rasa, płeć ,wyznanie. Wszyscy są mili ,uśmiechnięci i pomocni. Nie ważne czy to gra pozorów czy tak jest naprawdę ważne ,że tak jest. Bo od razu człowiekowi chce się żyć.
Kolejna sprawa to ceny. Kosmetyki, chemia, tekstylia, ubrania. To wszystko jest tanie. Przeszłam zwykłe sklepy, sieciówki, markety spożywcze i przemysłowe. I wierzcie mi tu wszystko jest tanie. Kupowałam różne rzeczy np. kosz na śmieci, dywanik do łazienki, wieszak na ubrania, pościel, proszek do prania, szampon, sztućce na jedzeniu kończąc .Po prostu kupowałam wszystko co jest potrzebne do samodzielnego życia. I to nie były rzeczy najtańsze cenowo bo młodzież raczej jest wymagająca.
Gdybym to miała wszystko kupić u nas w Polsce raczej wydałabym 100% więcej. Co do ubrań to ceny zaczynają się od 1GBP=4,7.Kosmetyki i chemia są równie tanie nie-źle mówię są o wiele tańsze niż w Polsce a jakość np. proszku do prania (ARIEL)jest sto razy lepsza niż to co sprzedają nam w Polsce.
Kolejny temat to jedzenie. Czyli to co nas najbardziej boli i to co musisz kupić aby żyć. Robiąc zakupy za 15-20 funtów na dwie osoby masz koszyk pełen :owoców ,mięsa, mrożonek-warzywa, pizza, ryba, wędliny, jogurtów, deserów, płatków, słodyczy ,napoi itd. To wszystko starcza na cały tydzień albo dłużej (my lubimy jeść). Tutaj wydaje mi się , że i tak wydawaliśmy dużo bo to było takie macanie typu nie znam to nie biorę albo co to jest?
Uwierzcie mi ,że będąc w UK najadłam się truskawek i malin bo kosztowały mnie 1 funta za 2kg truskawki i 1 funta za dwa opakowania malin. Mogłabym wymieniać tak bez ustanku. Jeżeli dla mnie dla mnie Polki jest to tanie to wyobraźcie sobie jakie jest dla nich. Owszem dla mnie jedzenie w restauracji jest dla mnie drogie ale dla nich lub tych co zarabiają w funtach nie ,bo co to dla nich 5 czy 10 funtów .To tylko pół godziny lub godzina pracy. Oni naprawdę żyją. Ktoś powie, że mieszkania drogie. No nie wiem. Wynajęcie mieszkania zależy gdzie ,jaki standard i co kto wymaga od życia . Mieszkanie trzy pokoje z kuchnia po remoncie w dobrym spokojnym miejscu 400 funtów +105 council więc 505 funtów na miesiąc ale widziałam też tańsze i droższe. Więc nie jest zbyt drogo.
Zawsze mówiłam ,że nigdy nie wyjdę do Anglii. Jednak po tym jak musiałam tam być i po powrocie do Polski zmieniłam zdanie . Od dwóch tygodni nie mogę dojść do siebie. Gdy idę do sklepu i widzę te ceny to zastanawiam się gdzie ja żyję ? To jest jakiś chory świat. Ceny dwu lub trzy krotnie wyższe niż w Anglii. Zero pomocy obsługi, nieprzyjemni i zmęczeni pracownicy , kolejki przy kasach i wyzysk człowieka przez człowieka. To nie jest życie to jakiś MATRIX. Gdy tak mówię znajomi patrzą na mnie dziwnie. A gdy powiem ,że wyjadę to słyszę :oszalałaś? Chora jesteś …
Tak mimo ciężkiej choroby jestem w stanie wyjechać aby żyć normalnie. Nie żeby bić kasę . Tylko żeby żyć. Mąż i syn poszli by do pracy za normalne pieniądze ,córka miałaby wsparcie rodziny na miejscu a ja zajęłabym się domem. Kto mnie zna to wie ,że pewnie bym coś znalazła na parę godzin. I co z tego ,że jestem chora. Tu mi tez nikt nie pomaga. Muszę liczyć na siebie i swoją rodzinę ,bo kto ma mi pomóc. Pracuję w domu za najniższą krajową i cieszę się ,że pracuję mimo swojej choroby. Staram się nie poddawać. Jednak przejrzałam na oczy i wiem ,że można żyć i nie odmawiać sobie małych przyjemności jakimi są owoce, kawa w kawiarni .Można żyć bez stresu o życie.

W kolejnym artykule opiszę :czy jest praca za ile i jak jej szukać w UK.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Alternatywa dla lokat i oszczędności cd...

Pożyczka bankowa-trudne pytania😱💰🤔

Zarabianie, oszczędzanie, pomnażanie...